Autor artykułu: Katarzyna Płaza-Piekarzewska Planowanie ciąży

"Pamiętajcie, proszę, że nie jesteście w staraniach o własne dziecko sami. Towarzyszymy Wam każdego dnia, lecząc, pomagając, wspierając i ciesząc się tak samo jak Wy z każdego narodzonego maleństwa." Bogda Pawelec

"Pamiętajcie, proszę, że nie jesteście w staraniach o własne dziecko sami. Towarzyszymy Wam każdego dnia, lecząc, pomagając, wspierając i ciesząc się tak samo jak Wy z każdego narodzonego maleństwa." Bogda Pawelec

Bogda Pawelec – psycholog i certyfikowana psychoterapeutka Polskiego Towarzy stwa Psychiatrycznego. Ponad 15 lat temu jako pierwsza w Polsce zajęła się pomocą psychologiczną osobom dotkniętym niepłodnością i ich psychoterapią.

Jedna z moich pacjentek, bezskutecznie starająca się od kilku lat o dziecko, powiedziała kiedyś: „To bezowocne staranie się o dziecko jest jak niekończąca się żałoba. W dodatku taka, której nie można przeżyć do końca”. Nie ma chyba bardziej obrazowego określenia emocjonalnej huśtawki towarzyszącej niepłodności – od nadziei po rozpacz – trwającej często przez wiele lat. Kiedyś uzmysłowiłam sobie, że pacjentka starająca się o dziecko przez pięć lat, 60 razy przeżyła żałobę. Bo przecież co miesiąc na nie czekała, a jego poczęcie wyobrażała sobie średnio co 30 dni.

Kiedy umiera nam ktoś najbliższy, rozpacz i poczucie straty są ogromne, ale możemy to opłakać, przeżyć depresję, smutek, żeby po jakimś czasie być w stanie żyć w miarę normalnie. Tymczasem kiedy czeka się na dziecko – przez pierwsze dwa tygodnie cyklu z nadzieją, potem z niecierpliwością i strachem, czy tym razem się uda, w końcu przeżywając ogromną rozpacz, że znowu wszystko na nic – proces żałoby nie ma końca. W każdym kolejnym miesiącu znowu pojawia się nadzieja.

Niepłodność to jedna z najtrudniejszych emocjonalnie chorób. Może to być dla kogoś zaskoczeniem, ale podobne uczucia – ból, rozpacz, przerażenie – powodują choroby nowotworowe i ciężkie schorzenia kardiologiczne.

Często słyszę od swoich zrozpaczonych, zbolałych pacjentów, że mama, siostra, najbliższa przyjaciółka, mówią im: „Jakbyś bardzo chciała, to pewnie miałabyś to dziecko. Zastanów się, może tak naprawdę go nie chcesz?”. Albo: „Jak nie urodziłaś, kiedy był na to czas, to teraz masz za swoje”. Cóż można gorszego usłyszeć, kiedy co miesiąc zegar biologiczny krzyczy: „Gdzie jest moje dziecko?!”.

Powinno się urodzić, a jego ciągle nie ma. I jeszcze to poczucie: może faktycznie jestem temu winna?

To wszystko nieprawda. W niepłodności nie ma winy ani kary. Niepłodność to choroba. Medycyna często nie potrafi znaleźć jej przyczyny, ale od ponad 30 lat może pomóc niepłodnym parom dzięki metodzie in vitro. Metoda ta została uznana za największe osiągnięcie medyczne XX wieku, a jej twórca, Brytyjczyk Robert Edwards w 2010 roku otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii za jej wynalezienie.

Zanim jednak para stanie przed decyzją o in vitro, zwykle przechodzi proces starania się o ciążę, często trwający wiele lat. Czasami zupełnie niepotrzebnie, bo diagnoza i leczenie innymi, prostszymi metodami, według specjalistów, powinny trwać nie dłużej niż dwa lata. Tak się jednak w Polsce nie dzieje. Pacjenci z powodu braku informacji wciąż błąkają się po różnych gabinetach lekarskich, niestety nie zawsze takich, które mogą im zaoferować pomoc w zakresie niepłodności. Trafiają na lekarzy nieznających się na tej problematyce i  nieprzyznających się do tego przed pacjentką i, co gorsza, również przed sobą. Stosują metody sprzed wielu lat, od dawna nieużywane w  bardziej rozwiniętych krajach.

Te metody mogą oznaczać dla pacjentów stratę czasu, pieniędzy i, co najgorsze, często odbierają im szansę na własne, biologiczne dziecko. U większości pacjentów ta sytuacja wywołuje ogromną frustrację i prawie zawsze narusza ich sferę psychiczną.

Co zatem dzieje się z osobami cierpiącymi na niepłodność i borykającymi się z nią przez dłuższy czas?

Lęk, obawy, zaniżone poczucie własnej wartości, wyobcowanie, wycofywanie się z życia towarzyskiego. Konflikty w związku, wzajemne oskarżenia, poczucie winy, że może zbyt późno staramy się o dziecko – to tylko wierzchołek góry lodowej emocji towarzyszących niepłodnej parze.

Niepłodność może budzić zazdrość, czasem zawiść lub rywalizację. I ciągłą rozpacz, że życie toczy się bez tego, czego tak naprawdę pragnie się najbardziej na świecie: dziecka. A  dziecko to nie potrzeba konsumpcyjna, o czym niektórzy namiestnicy Kościoła katolickiego próbują przekonywać swoich wiernych i niestety tych, którzy katolikami nie są. Pragnienie dziecka jest potrzebą wynikającą z natury, a ta wymaga od nas, żeby ktoś pozostał na świecie, kiedy nas zabraknie. Często wieloletni brak upragnionego dziecka, brak standardów leczenia niepłodności i w dodatku katolicka nagonka w świeckim skądinąd państwie, to naprawdę zbyt wiele do udźwignięcia nawet dla najdojrzalszej emocjonalnie pary. Kiedy zwracają się do mnie o pomoc, proszę, żeby wyobrazili sobie wszystkie te emocjonalne trudności, jakie niesie ze sobą niepłodność, w formie ogromnej, ciężkiej, mosiężnej bramy. Jeśli nie zrobią wszystkiego, co możliwe, żeby tę bramę otworzyć, lekarz będzie musiał działać, walcząc również z nią, często nawet nie zdając sobie sprawy z  jej istnienia, a  przecież ma już przed sobą inne: pomóc parze zostać rodzicami, sięgając po najnowsze zdobycze medycyny. Co warto zatem zrobić, żeby obie strony niepotrzebnie nie męczyły się wzajemnie?

 

Fragment rozdziału: "Kiedy dusza płacze – o psychicznych konsekwencjach niepłodności" z książki "In vitro. Ważne rozmowy na trudne tematy" Bogdy Pawalec


Katarzyna Płaza-Piekarzewska
Katarzyna Płaza-Piekarzewska

z wykształcenia i pasji magister położnictwa. Certyfikowany Doradca Laktacyjny. Instruktor Masażu Shantala. Praktykę zawodową zdobywa pracując ze "świeżo upieczonymi" rodzicami i ich dziećmi na oddziale noworodkowym w jednym z warszawskich szpitali, a wirtualnie na www.blog.zapytajpolozna.pl czytelnicy znajdują odpowiedzi na pytania związane z ciążą, porodem i macierzyństwem..

Więcej