O legionelli dużo się mówi zwykle latem, kiedy powszechnie ratujemy się klimatyzacją – często nieczyszczoną, a będącą jednym z ulubionych siedlisk tej bakterii. Tymczasem w chłodniejszych porach roku też bywa groźna. Wszystko przez to, że pomieszkuje sobie również w rurach wodociągowych, a rozprzestrzenia się w wodnym aerozolu, gdy bierzemy np. prysznic.
Co pewien czas przez media przetacza się fala informacji o kolejnych szpitalach, w których w wodzie znaleziono groźne bakterie legionelli. W zeszłym roku było tak choćby w Ciechanowie, w październiku ewakuowano pacjentów z siedmiu oddziałów szpitala w Radzyniu Podlaskim, a w listopadzie z podobnym problemem mierzył się szpital powiatowy w Giżycku. W tym ostatnim oprócz ostrzeżeń dla pacjentów zastosowano też dziwny (na pierwszy rzut oka) pomysł. Z natrysków… zdjęto sitka.
Dziwne, prawda? Ale tylko jeśli nie wiemy nic o tej bakterii i chorobie legionellozy. Może tak króciutko trochę historii, bo jest ciekawa. Nazwa wzięła się od nagłej epidemii infekcji płuc, która dotknęła w czerwcu 1976 roku amerykańskich weteranów wojennych, uczestników Kongresu Legionu Amerykańskiego w Filadelfii. Goszczący ich hotel miał klimatyzację, ale dopiero po miesiącach badań połączono ten fakt z masowym zachorowaniem 182 gości. Wszyscy oni mieli objawy przypominające grypę i napady kaszlu, niestety 34 osoby zmarły. Na początku 1977 roku kierujący zespołem mikrobiolog Joseph McDade ogłosił, że wyizolował nową bakterię, którą nazwał “Legionella pneumophila“. A na początku lat 80. potwierdzono, że bakteria ta jest również spotykana w instalacjach wodnych większości budynków.
Bakterie legionelli od zawsze występowały w otoczeniu człowieka, ale ryzyko zarażenia się nie było duże. Idealne dla nich jest bowiem środowisko wodne, zbiorniki stojącej wody i - co najważniejsze - temperatura w zakresie 20-45 stopni C. Zakażenie występuje wyłącznie poprzez wdychanie aerozolu wodno-powietrznego (nie przez spożycie wody czy kontakt z chorą osobą).
Wszystko zmieniło się za sprawą różnych naszych wynalazków cywilizacyjnych. Nagle okazało się, że bakterie świetnie się czują w instalacjach wody pitnej i ciepłej, prysznicach, fontannach, systemach klimatyzacyjnych. Szczególnie gdy na ściankach rur z powodu korozji czy rdzy powstaje osad, a na nim rozwijają się różnorodne mikroorganizmy, i gdy woda ma temperaturę od 25 do 48°C (typowa dla kąpieli pod prysznicem jest temperatura 37 st. C, która jest też najlepsza dla bakterii). Legionella namnaża się w stojącej wodzie, a tak dzieje się w przypadku wielu wiekowych, mocno zakamienionych instalacji wodociągowych. Nie dziwi więc, że tak lubi pojawiać się choćby w szpitalach. I że trzeba czasami profilaktycznie zakazać brania prysznica…
fot. Europejski Instytut Miedzi, www.cuplus.pl
Na szczęście istnieje wiele czynników, które mogą minimalizować ryzyko infekcji. Najważniejszym jest temperatura wody. Dla wody gorącej temperaturę w całej instalacji należy utrzymywać na poziomie minimum 60 st. C, zaś zimna woda musi pozostać faktycznie zimna - nie powinna przekraczać 20°C. Ważne jest też to, z czego wykonane są instalacje wody pitnej i ciepłej. Jeszcze nie tak dawno rury miedziane były na porządku dziennym, ale zaczęły być wypierane przez PCV. Tymczasem badania przeprowadzone przez europejskie instytuty naukowe potwierdziły, że miedź jest doskonałym materiałem zapobiegającym rozwojowi bakterii legionella. Naukowcy porównali materiały pod względem kolonizacji bakterii w różnych typach wody i w różnych temperaturach - na miedzi proces ten jest od 10 do 100 razy mniejszy. W dodatku miedź jest odporna na wysokie temperatury, co jest przydatne, kiedy instalacje należy poddać dezynfekcji cieplnej w temperaturze powyżej 70 st. C. Być może dyrekcje placówek służby zdrowia powinny sobie wziąć do serca te wyniki i zwalczać problem w samym zarodku, dbając o właściwy stan instalacji wodno-kanalizacyjnej? A w przypadku klimatyzacji pamiętajmy o jej regularnym czyszczeniu. Legionelloza, choć ładnie się nazywa, jest naprawdę paskudną chorobą.
Współpraca z Europejskim Instytutem Miedzi